brytyjski program o edukacji seksualnej
Profesjonalna edukacja seksualna w szkołach nie powoduje wcześniejszego rozpoczęcia współżycia - podkreśla rzecznik praw obywatelskich. To reakcja na wypowiedzi Mikołaja Pawlaka, rzecznika praw dziecka, który sprzeciwia się podpisaniu deklaracji LGBT+. Według RPO wokół edukacji seksualnej zgodnej ze standardami WHO narosło wiele mitów.
zajęcia z tego przedmiotu, ale o uczestnic-twie w nich decydują rodzice dziecka (lub pełnoletni uczniowie). Dla drugiej strony sporu charakterystyczny jest projekt ustawy o edukacji seksualnej, wniesiony do Sejmu w 2013 r. [druk sejmowy 1298]. Wedle tego projektu – wtedy odrzucone-
Na naszej stronie internetowej można przeczytać, jakie dokładnie treści przekazujemy młodzieży. I to nie tylko w czasie naszych zajęć, ale też wówczas, gdy udzielamy porad za pośrednictwem telefonu czy Internetu. Każdy i każda może poznać program naszych zajęć. Aby budować atmosferę zaufania i bezpieczeństwa, nie zapraszamy
o życiu seksualnym oraz „wychowanie do życia w rodzinie (a od 1999 roku już tylko ostatnią z nich) (zob. m.in.: Izdebski, 2012). Ujęcia te stanowiły o od-miennej rzeczywistości dyskursywnej pozwalając na opowiedzenie się po któ-rejś ze stron: edukacji seksualnej lub wychowania prorodzinnego.
Program cieszy się ogromną popularnością i zdobył kilka nagród. Został doceniony i pochwalony zarówno przez krytyków, jak i fanów. Powiązane: Główni bohaterowie „edukacji seksualnej” uszeregowani według ich podłości. Fani reagują na te wiadomości. Fani na Twitterze zareagowali na tę wiadomość. Sprawdź kilka reakcji:
nonton drama china forever love sub indo. Niepokojąco wzrasta liczba aborcji dokonywanych przez brytyjskie uczennice. Organizacje broniące życia winią za taki stan w dużej mierze obecną politykę rządu promującą jedynie edukację seksualną, która polega na dostarczaniu informacji o antykoncepcji i aborcji w zupełnym oderwaniu od wartości ludzkiego życia - informuje Radio Watykańskie. Na stronie internetowej Ministerstwo Zdrowia pokazuje, że w roku 2003 przerwania ciąży dokonało 1171 dziewcząt w wieku pomiędzy 14 a 15 lat. W roku minionym liczba ta wzrosła o 5%. Jest nawet 150 aborcji wśród dziewcząt jeszcze młodszych. Brytyjskie organizacje broniące życia winią za taki stan w dużej mierze obecną politykę rządu promującą jedynie edukację seksualną, która polega na dostarczaniu informacji w zakresie antykoncepcji i aborcji w zupełnym oderwaniu od wartości ludzkiego życia. W ten sposób zachęcają młodzież do eksperymentów z seksualną aktywnością. Rząd popiera również używanie pigułek noszących nazwę „dzień po” (morning after pill), które zabijają zapłodnione jajeczko do 72 godzin po stosunku. Strategia zapobiegająca ciąże wśród młodocianych (Teenage Pregnancy Strategy), która kosztowała dotychczas podatników około 138 mln funtów, została wprowadzona w 1999 roku poprzez powołanie przez rząd wydziału do spraw ciąży u nieletnich, mającego na celu zmniejszenie ich liczby w ciągu następnych 10 lat. Jednak już po 4 latach od jej wprowadzenia, ilość poczęć u nieletnich zaczęła gwałtownie wzrastać. Organizacje Pro-Life krytykują rząd, iż zachęca w ten sposób nastolatków do seksualnej aktywności. Wzrost ilości ciąż u nieletnich, a potem aborcji spowodowało u wielu poważne komplikacje chorobowe – tym samym udowadniając, że nie istnieje coś takiego jak „bezpieczny seks”, szczególnie w odniesieniu do dzieci. Pro-Life zaproponowała alternatywny program, który pozwala zrozumieć , dlaczego, z szacunku dla siebie i innych, należy mówić „nie”, ale rząd odmówił funduszy na jego realizowanie. Niepokojącym jest również fakt, że dopuszczalne jest przeprowadzenie aborcji bez zgody rodziców. W minionym roku lekarze otrzymali instrukcje od władz o konieczności zachowania poufności w stosunku do decydujących się na aborcję dziewcząt, przyznając im prawo do przerywania ciąży w tajemnicy przed swoimi rodzicami. «« | « | 1 | » | »»
Czarnek zablokował edukację seksualną w szkołach w Gdańsku. "Jeśli pani prezydent chce tego rodzaju edukację przekazywać (...) to nie w szkole" Data utworzenia: 26 listopada 2021, 5:00. Przemysław Czarnek nie chce, żeby w szkołach działał program edukacyjny "Zdrowe Love" realizowany w Gdańsku od 2017 r. skierowany "na edukację opartą na wiedzy, samoświadomości, również w odniesieniu do zdrowia seksualnego i tożsamości seksualnej". Projekt jego zakazu w szkołach został przyjęty na ostatniej Radzie Ministrów. Przemysław Czarnek nie chce, żeby w szkołach działał program edukacyjny "Zdrowe Love" realizowany w Gdańsku od 2017 r. Foto: Grzegorz Krzyżewski / Fotonews - Wprowadzamy rozwiązanie, gdzie na wniosek rodziców kurator będzie mógł zablokować "tego rodzaju rzeczy" w szkołach - powiedział w czwartek w Gdańsku minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek odnosząc się do miejskiego programu "Zdrowe Love". "Zdrowe Love" nie w szkołach - miejski program edukacji seksualnej będzie musiał się przenieść Od 2017 roku Gdańsk realizuje miejski program edukacji seksualnej "Zdrowe Love" w ramach gdańskiego programu wsparcia prokreacji. Dba on o edukację seksualną młodzieży ale i dorosłych, zwiększa świadomość na temat działania ludzkiego organizmu, czy też antykoncepcji. Do tej pory, jak informuje miasto, "zrealizowano 296 godzin warsztatów edukacyjnych dla 835 uczestników. Przeprowadzono spotkania informacyjne dla 2779 rodziców i 2870 uczniów w 21 gdańskich placówkach oświatowych". - Jeśli pani prezydent chce tego rodzaju edukację przekazywać dzieciom w Gdańsku, może to robić we wszystkich innych lokalach, które do miasta Gdańsk należą, ale nie w szkole. Szkoły mają nadzór pedagogiczny, od tego jest kurator, żeby na wniosek rodziców mieć możliwość sprzeciwu wprowadzania do szkół treści, które są dla dzieci demoralizujące - powiedział na konferencji prasowej Przemysław Czarnek o prezydent Gdańska Aleksandrze Dulkiewicz. - Wprowadzamy to rozwiązanie, które zostało przyjęte na ostatniej Radzie Ministrów, w którym właśnie na wniosek rodziców kurator będzie mógł zablokować "tego rodzaju rzeczy" w szkołach - poinformował Czarnek. Zobacz także Nowy plan Czarnka. Chce się zająć właściwym wychowaniem kobiet i "cnotami niewieścimi" Bodaj najbardziej kontrowersyjny minister edukacji w historii przenosi na szkołę skrajnie prawicowe poglądy. Najsilniej działa w kierunku nacisku na religię. Kto nie będzie chodził na religię, pójdzie na etykę, jednak nauczyciele tej drugiej kształcić się mają na ośmiu wskazanych przez ministerstwo uczelniach, z których trzy czwarte są katolickie. Tak jak Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu założona przez ojca Tadeusza Rydzyka. Głośno było także o jego chęci wychowania dziewcząt w cnotach niewieścich. Efekty tych zmian są już widoczne. Dyrektor wzywa rodziców na dywanik. Muszą się tłumaczyć, dlaczego ich dzieci nie chodzą na religię. Kurator stawia sprawę jasno Teraz Czarnek wziął się za walkę z edukacją seksualną. Tym samym podcina skrzydła gdańskiemu programowi, który od lat pozwalał młodzieży dowiedzieć się więcej, czy też zapobiegał nastoletnim ciążom. Dalekie to było jednak od edukacji seksualnej prowadzonej przez katechetów. Na lekcjach "Zdrowe Love" uczestnicy nie słyszeli kłamstw podobnych do tego, że "homoseksualiści są równi pedofilom", a tego "uczyła" jedna z katechetek z Koluszek, o czym pisaliśmy ostatnio. Dla katechetki homoseksualiści są równi pedofilom. Takich bzdur uczyła dzieci Miasto Gdańsk znalazło rozwiązanie i będzie kontynuować program. Poinformowało, że zajęcia będą poszerzone o inne miejsca niż szkoły. - Szkoła obecnie jest miejscem bardzo silnego sporu kulturowego i nasze gdańskie podejście ukierunkowane na edukację opartą na wiedzy, samoświadomości, również w odniesieniu do zdrowia seksualnego, tożsamości seksualnej, nie jest dobrze przyjmowana we wszystkich środowiskach. Realizatorzy, szkoły, rodzice napotkali na ogromny opór ze strony skrajnych środowisk. Dlatego wyciągamy wnioski i proponujemy warsztaty dla chętnych, także poza szkołami - powiedziała w środę na konferencji prasowej zastępca prezydent Gdańska ds. rozwoju społecznego i równego traktowania Monika Chabior. Religia obowiązkowa w szkole? Minister Czarnek nie pozostawia złudzeń Gdańska radna Platformy Nowoczesna Koalicja Obywatelska Kamila Błaszczyk przypomniała, że w zeszłym roku w październiku na sesji Rady Miasta Gdańska projekt Zdrowe Love został przedłużony do 2025 roku i "nie ma mowy" o jego wygaszaniu. - Druga rzecz: obecność dzieci i młodzieży w tym programie jest tylko i wyłącznie za zgodą rodziców lub opiekunów prawnych, nikt nigdy nie przymuszał i nie będzie przymuszał młodzieży do obecności na tych zajęciach – zapewniła radna Błaszczyk. Według miasta program Zdrowe Love mogłyby powrócić do gdańskich szkół w II semestrze roku szkolnego 2021/2022. Ratusz zamierza przeprowadzić konkurs, w którym zostanie wybrany podmiot prowadzący zajęcia. Mają się one także odbywać także poza szkolnymi budynkami – w zależności od zainteresowania. Miasto Gdańsk zaktualizuje również - w oparciu o doświadczenia z pierwszej edycji - nowy podręcznik do zajęć. Duchowni będę uczyć nie tylko religii? Przemysław Czarnek: nie można księżom zabronić studiowania etyki Fakt/materiały prasowe/(PAP) Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
W Wielkiej Brytanii rodzice coraz częściej zabierają swoje dzieci ze szkół. Powodem takiego stanu rzeczy jest nauczanie na lekcjach bez ich wiedzy i zgody o relacjach w kontekście dewiacji seksualnych. Michał Król SJ – Watykan Jak podają lokalni obserwatorzy, częstym przeświadczeniem wśród rodziców jest poczucie, że szkoła wyszła daleko ponad cele wychowawcze i stała się czymś „niebezpiecznie ideologicznym”. Wielkim echem temat ten odbija się szczególnie w miejscach, gdzie żyje duża mniejszość muzułmańska, ale także wśród żydów, chrześcijan i osób nie uważających siebie za religijne. O to czy można zagwarantować, że wiara i wartości jakie dzieci otrzymują w domu od rodziców, nie będzie zagrożona przez system edukacji, Damiana Hindsa zapytał angielski tygodnik Catholic Herald. Odpowiednik polskiego ministra edukacji w Wielkiej Brytanii podkreśla rozgraniczenie pomiędzy „wychowaniem do relacji” i „wychowaniem seksualnym”. Pierwsze z nich ma być obowiązkowe, drugie natomiast opcjonalne. „Szkoły o charakterze religijnym mogą reflektować na tych zajęciach nad swoim etosem oraz nad tym, jak nauczać tych przedmiotów” – mówi Hinds. Sceptyczni co do takiego postawienia sprawy są niektórzy członkowie parlamentu. Nie wiadomo, czy poprzez „wychowywanie do relacji” dzieci nie będą zmuszone do oswajania się ze szkodliwymi ideologiami. „Jakie kroki są podjęte, aby przeciwdziałać «edukacji seksualnej» pod płaszczykiem innej nazwy” – pyta Julian Lewis z parlamentu brytyjskiego. Edward Leigh z Izby Gmin dziwi się natomiast, że szanując prawa rodziców do edukacji seksualnej swoich dzieci, depcze się jednocześnie te do wychowania do relacji. Sekretarz ds. Edukacji twierdzi jednak, że w materiałach wychowawczych mają znaleźć się również te przygotowane przez katolickie środkowiska wychowawcze oraz że szkoły powinny konsultować rodziców, jeżeli chodzi o treść tych materiałów.
POLECAMY: Gillian Anderson: wyjść z archiwum X Gillian Anderson uchodzi dla części widzów za aktorkę jednej roli, będąc kojarzona głównie jako agentka Dana Scully z kultowego serialu "Z Archiwum X". Po latach jednak, przy niemałym wysiłku, udało jej się pokazać swój talent także z zupełnie innej strony. W przeboju Netfliksa "Sex Education" wcieliła się w edukatorkę seksualną, za którą pokochała ją młodzież. Od 15 listopada na Netfliksie można już także oglądać kolejną dużą produkcję z jej udziałem - kolejny sezon serial "The Crown", w którym gra Margaret Thatcher. POLECAMY: "The Crown": sezon kobiet [RECENZJA] Serial "Sex education" odbił się szerokim echem nie tylko wśród fanów i znawców kina, ale zdołał także odcisnąć piętno na realiach społecznych, w tym w Wielkiej Brytanii. - "Sex Education" stało się narzędziem do naprawiania świata i mam na to dowód – na fali jego sukcesu Wielka Brytania zmienia program nauczania w szkołach, rozszerzając go o zajęcia z edukacji seksualnej - mówiła już w 2019 r. Emma Mackey, gwiazda serialu, w rozmowie z "Wysokimi obcasami". To za rolę w tej produkcji, w której wciela się w matkę głównego bohatera, edukatorkę seksualną z problemami, dr Jean Milburn, Gillian Anderson pokochała młodsza publiczność. Do serialu odniosła się w jednym z ostatnich wywiadów (aktorka była gościem amerykańskiej radiostacji NPR) przy okazji promocji "The Crown". Wspomniała w rozmowie promocję pierwszego sezonu, przywołując własne zaskoczenie, z jakim przyjęła od jednej z dziennikarek wiadomość na temat braku edukacji seksualnej w Polsce. ZOBACZ TAKŻE: Anja Rubik: rząd prowadzi wojnę z niewinnymi dzieciakami - Kiedy przed premierą pierwszego sezonu rozmawialiśmy z dziennikarzami, którzy już go widzieli, nie byliśmy pewni, jak jest odbierany. Czy im się podoba, czy nie? Wtedy dziennikarka z Polski powiedziała nam o tym, że w ich kraju nie ma edukacji seksualnej i jak fantastycznie jest widzieć taki serial dla młodych ludzi. To tak, jakbyśmy nagle sami stali się twórcami takiej edukacji, to ogromna odpowiedzialność. Asa [Butterfield - przyp. red.] i ja spojrzeliśmy na siebie myśląc "to nie może być prawda!". Kto by pomyślał?! Ja na pewno nie wiedziałam, że istnieją państwa, gdzie ten temat jest zwyczajnie ignorowany - przyznała Anderson. "Sex Education": informacje "Sex Education", kolejny po "The End of the F***ing World" brytyjski serial Netfliksa o nastolatkach, zaczyna się od niewybrednych żartów: o seksie, narządach płciowych, (nie)udanych stosunkach itd. ZOBACZ TAKŻE: Edukacja seksualna po polsku "Sprośności jest co niemiara, ale tak właśnie mniej więcej wyobrażamy sobie rozmowy nastolatków - hormony rządzą ich ciałami i umysłami. Twórcy serialu wrzucają nas w ten świat bez żadnego ostrzeżenia, ale też bez zbędnego skrępowania czy niepotrzebnej hipokryzji. Każdy odcinek zaczyna się od pokazania problemów łóżkowych jakiejś pary (czy to hetero- czy homoseksualnej), którą Otis będzie miał za zadanie "uleczyć". Kiedy wszystko wskazuje na to, że w serialu będziemy mieć do czynienia z rubasznym (i na dłuższą metę męczącym) humorem, "Sex Education" skręca w inną stronę" - przeczytaj całą recenzję pierwszego sezonu "Sex Education". Źródła: Onet,
To nie jest tekst, dla tych, którzy na dźwięk słów „edukacja seksualna” podnoszą larum, że informowanie młodzieży o seksie to zachęcanie do rozwiązłości. Wychowanie do życia w rodzinie w Polsce jest do bani i nie spełnia podstawowych funkcji. Wciąż dziwi mnie fakt, że rodzice, pedagodzy (też bywają rodzicami) i politycy (oni też miewają dzieci) wolą zrzucić edukację seksualną na szkoły niż wziąć z nią odpowiedzialność w przypadku własnych dzieci. Czym to się kończy? Puszczaniem Niemego krzyku i nauczaniu o jednym słusznym modelu partnerstwa, zakładającym zestaw mama + tata + dzieciątka + labrador. Natomiast na postulaty zreformowania tejże edukacji na rzecz dobrej edukacji seksualnej, przerażeni dysydenci reagują protestami, agresją powodowaną strachem, że młodzież stanie się promiskuitywna i zacznie się boom nastoletnich ciąż. W kwestii edukacji seksualnej jestem wielką fanką programów holenderskiego, brytyjskiego czy niemieckiego, choć wiem, że i one nie są pozbawione wad. Czasem nawet te najlepsze nie obejmują pewnych aspektów, które według mnie byłyby niezbędne w procesie edukacji seksualnej młodzieży. Co zatem powinno stanowić podstawy dobrego programu? 1. Informowanie o ciąży i możliwych metodach antykoncepcji. Przede wszystkim nie powinno być tak, że jedyne, co wiemy po szkole, to fakt, że tylko pigułka robi dobrze młodym dziewczynom, bo nie tylko zapobiega ewentualnej wpadce, ale poprawia stan cery. Wiemy też, że istnieją prezerwatywy, ale często nie mamy pojęcia, jak prawidłowo z nich korzystać (wielu ludzi zakłada je zbyt późno, a to powoduje wzrost ryzyka złapania chorób przenoszonych drogą płciową). Rzadko mówi się o implantach, plastrach czy pierścieniach. Oczywiście, żadna z metod nie daje stuprocentowej gwarancji, że nie zawiedzie, jednak to, co fundują nauczyciele obecnie to straszenie młodych ludzi, że czegokolwiek by nie zrobili, i tak mogą wpaść. Oprócz nauki rozumienia cyklu (podobno pierwsze cykle dojrzewających dziewcząt są bezowulacyjne), po to, by dziewczyny nie były przekonane, że codziennie mogą zajść w ciążę, powinno się je uczyć, jak mądrze korzystać z dostępnych metod, które są po to, by nam służyć – nie szkodzić. Na nic zdają się też argumenty, że najlepiej chroni przed ciążą i chorobami abstynencja. Młodzi ludzie i tak uprawiają seks. Pogódźmy się z tym. 2. Nauczanie anatomii i dotyczącego jej słownictwa. Dziewczynom i chłopakom obojga płci powinno się dokładnie przedstawić genitalia przynależne do ich płci oraz płci przeciwnej, aby mieli pojęcie, jak wyglądają i działają. Tak, by wiedzieli, że penis we wzwodzie nie jest straszny, ani nie jest narzędziem tortur, że nocne polucje i poranny wzwód są normalne. Podobnie w przypadku wagin – jak się od siebie różnią, a miesiączka jest im potrzebna i nie bynajmniej nie ohydna. Język wokół seksualności powinien jawić się jako normalny, bez zbędnych eufemizmów, bo młodzież wciąż zbyt często posługuje się jedynie słownictwem wulgarnym, innego nie znając… 3. Mówienie o innych orientacjach seksualnych – neutralnie, bez ideologii, że chłopak i dziewczyna to normalna rodzina czy – w drugą stronę – heterycy do macicy. Jak wyglądają związki jednopłciowe i że to nie tak, iż z braku laku jedna osoba pełni w takiej relacji rolę faceta, a druga – kobiety. Powinno się nauczać o partnerstwie. Przecież w grupach uczniów mogą być jawni bądź nie homoseksualiści – oni też powinni być wzięci pod uwagę w procesie edukacji seksualnej. 4. Poruszanie tematu gwałtu i molestowania seksualnego oraz uczenie mówienia „nie”, gdy sytuacja nam nie odpowiada. Rozumienie kwestii „dobrego” i „złego” dotyku. Powinniśmy wiedzieć, jak objawia się molestowanie, jakie ma wymiary i że może nastąpić nie tylko ze strony oblecha z parku. Przydadzą się również moduły o seksizmie skierowane wobec uczniów obojga płci. Prowadzący powinni upewnić się również, że chłopcy wiedzą, iż gwałt nie jest niczym fajnym i czymś, za co powinno się obwiniać ofiarę. 5. Więcej informacji o emocjonalnej stronie współżycia, związkach. To klucz do zrozumienia, że aspiracje względem związków i seksu różnią się u dziewcząt i chłopców. Dobrze byłoby pobudzać młodych ludzi do refleksji, sprawiać, by zastanowili się, dlaczego myślą, że powinni uprawiać seks właśnie w tym momencie i z tą osobą, co nimi kieruje. Pytania „kiedy”, pomocne w rozpoznaniu odpowiedniego momentu na inicjację seksualną, też byłyby na miejscu. W końcu seks to nie tylko reprodukcja – to też emocje, a poruszanie tylko tematów ciąż i chorób znacznie zuboża wiedzę młodych ludzi. 6. Informacje o tym, co – poza pięknymi przeżyciami – może wiązać się seksem. Że mogą zdarzać się rzeczy krępujące, dziwne, lekko „obrzydliwe”. Że sperma po ejakulacji w pochwie nie zostaje w ciele kobiety, ale wycieka. Że pochwa wydaje dźwięki. Że ktoś może w trakcie puścić bąka. I że to wszystko jest ludzkie, ale nie widzimy tego w pornosach, bo one pokazują fantazję na temat seksu, nie zaś seks jako taki. Taka wiedza pozwala nie spanikować, gdy przychodzi moment inicjacji, a współżycie okazuje się znacznie mniej filmowe… Co sami chcielibyście dorzucić do tej idealistycznej wersji edukacji seksualnej? Czy mieliście w swoim życiu seksualnym i związkowym takie momenty, w których odkryliście luki w wiedzy? [grafika wpisu via]
brytyjski program o edukacji seksualnej